Nie będzie to klasyczna prasówka, bo treści, które mam do zaprezentowania pochodzą z książki. Nie była to jednak zwykła książka, a wydany na piętnastolecie polskiego Szczecina album zdjęć z komentarzem historyczno-publicystycznym, jak byśmy wówczas nazwali. Dziś brzmi on dogłębnie propagandowo. Nie zmienia to faktu, że nawet w takich propagandowych tekstach można znaleźć smaczki, pokazujące pewne realia, w jakich funkcjonowali nasi dziadkowie i rodzice. Myślę, że nie powinniśmy tego rugować z pamięci.
Książka znajduje się w biblioteczce moich rodziców i jest własnością mojego taty. W treści znaleźć można kilka fragmentów poświęconych szczecińskiej hucie i fabryce nawozów fosforowych.
W rozdziale „Drogi rozwoju” na stronie 36 czytamy: Wiosną 1947 roku ruszył pierwszy wielki piec w Hucie.
Na stronie 37: W 1948 roku rozpoczęła pracę (…) fabryka superfosfatów (…).
I dalej:
Okres odbudowy i rekonstrukcji przemysłu został zakończony. Od 1958 r. rozpoczął się nowy etap jego rozwoju. Polega on na rozszerzeniu pewnych gałęzi produkcyjnych i tworzeniu kompleksowych dziedzin przemysłowych.
Do podstawowej należy przemysł metalowy. Na razie istnieje jedna huta, produkująca ważny element – surówkę.
W rozdziale „Pomost poprzez wieki” na stronie 50 czytamy:
Huta zatrudnia 1.200 osób. Z tego tylko 10 robotników pracuje w zawodzie hutnika ponad 10 lat, 100 innych pracowało w przemyśle, ale z hutnictwem nigdy nie miało nic wspólnego. Reszta 1.100 osób – to ludzie, którzy w hucie podjęli po raz pierwszy w życiu pracę: młodzi ludzie, dziś wykwalifikowani hutnicy.
Nie ma dużo tych informacji, ale sam fakt ich umieszczenia, jeszcze bardziej uświadamia istotność huty i hutników w organizmie całego ówczesnego miasta. Nic dziwnego, że wielu tamte czasy uważa za lata świetności Stołczyna.
Fragmenty pochodzą z książki: Szczecin, oprac. Jan Jantar, wyd. Prezydium Miejskiej Rady Narodowej w Szczecinie 1960.
Podobał Ci się artykuł? Możesz mi pomóc w tworzeniu tego bloga, stawiając wirtualną kawę!