Tadeusz Różewicz na Stołczynie

W tym roku przypada setna rocznica urodzin Tadeusza Różewicza, wybitnego poety, dramaturga i prozaika w powojennej Polsce. Z tej okazji Sejm RP ustanowił rok 2021 Rokiem Tadeusza Różewicza. Jakież było moje zdumienie, kiedy piszący z tej okazji tekst o związkach Różewicza ze Szczecinem, pan Robert Florczyk, przesłał mi opis huty, naszej stołczyńskiej huty, autorstwa właśnie Różewicza.

TREŚCI WPISU MOŻNA ODSŁUCHAĆ URUCHAMIAJĄC ODTWARZANIE PONIŻEJ

Tadeusz Różewicz w 1948 r.

Różewicz i Szczecin

Tadeusz Różewicz bywał w Szczecinie niejednokrotnie. Pierwsze pobyty odbył się już zaraz po wojnie, w latach 1947-48, kiedy to przebywał w naszym mieście jako reportażysta piszący o tzw. ziemiach odzyskanych dla „Trybuny Tygodnia”, dodatku do „Trybuny Ludów”. Podczas pobytu w Szczecinie mieszkał na Głębokim przy ul. Pogodnej i stąd napisał kilka listów, w tym do Stefanii Baczyńskiej, matki K.K. Baczyńskiego, po przyznaniu mu stypendium im. K. K. Baczyńskiego.

Różewicz na Stołczynie

Jesienią 1947 r. Różewicz podróżował droga wodną z górnośląskiego Koźla do Szczecina, na pokładzie statków Lignica, Lompa i Danusia, ciągnących transport stalowego mostu. Wtedy to musiał znaleźć się na Stołczynie. Na podstawie tej wyprawy powstał jego reportaż pt. Most płynie do Szczecina, a w nim znalazła się opisowa refleksja dotycząca stołczyńskiej huty.

Widok na hutę, lata 50. XX w.

Opis huty

Oddajmy zatem głos samemu Poecie:

Nagle spłonęło niebo nad hutą Stołczyn, obła kopuła nasycała się krwawym blaskiem a potem gasła powoli… ten efekt świetlny wywołał u mojego nieznajomego nową falę zachwytów i porównań. Nie brałem mu tego za złe; ja sam wprawdzie nie dzieliłem się z nim uwagami i nie wydawałem z siebie okrzyków, lecz czułem zbyt dobrze, że jestem tak samo uwodzony przez „piękne widoczki”. Jest w nas, ludziach miasta, którzy otrzymują i wysyłają kartki z pozdrowieniami, „widokówki”, pewna łatwość zachwytu, poddajemy się szablonowym „pięknym” krajobrazom. Bardzo często oglądamy krajobraz przez pryzmat widzianych złych obrazków, skłonni jesteśmy zatrzymywać oko na motywach, spotykanych najczęściej na fotografiach.

Lecz nasze oczy, uwodzone pozorami, z trudem mogą dojrzeć na barwnej taśmie przesuwających się krajobrazów właściwego ich organizatora i twórcę – żywego, konkretnego człowieka. Zwodzony podróżnik zatrzyma zdziwione oko na wybuchającym nad Stołczynem niebie, ale rzadko pomyśli o hucie, o piecach, o procesie produkcji, o robotniku, czyli o tym wszystkim, co spowodowało ów niezwykły efekt świetlny. Jadąc przez kraj, patrząc na odwijającą się przed nami taśmę obrazów i „ładnych widoczków” zapominamy, że każda klatka tej taśmy, każdy obraz, jest równocześnie warsztatem pracy, że jego produktem centralnym jest człowiek działający.

Homo faber

Fragment, który dotyczy naszej huty zwraca uwagę na najbardziej widowiskową dla mieszkańców i przybyszy część funkcjonowania tego zakładu – spust surówki, który na niebie tworzył ogniste spektakle. Reportaż Most płynie do Szczecina jest wprawdzie relacją krajoznawczą, jednak Różewicz nie poprzestał na opisywaniu ładnych miejsc, „ładnych widoczków” – jak sam je nazywa. Te stołczyńskie są dla niego impulsem do refleksji, że widoczki nie są wartością samą w sobie, ponieważ ich twórcą, organizatorem jest żywy człowiek, zmieniający swoją pracą świat i życie mas. Homo faber – człowiek pracujący. Ma to oczywiście związek z dominującą w owym czasie narracją związaną z gloryfikacją ludzi pracy.

Dla mnie wielkiej fanki twórczości Różewicza, wiadomość, że mój ulubiony poeta był na moim ukochanym Stołczynie, a do tego pozostawił po tej wizycie niezupełnie obojętny opis – to najlepszy prezent na świętowanie stulecia urodzin Poety.

Jedna myśl w temacie “Tadeusz Różewicz na Stołczynie

Add yours

Dodaj komentarz

Create a website or blog at WordPress.com

Up ↑