grudzień ’70 i Stołczyn

Dzisiaj (17 grudnia) mija 48 rocznica tragicznych wydarzeń związanych ze strajkiem robotników w Szczecinie, w którym otwarty został ogień do protestujących i zabitych zostało 16 osób. Bezpośrednią przyczyną gwałtownych protestów, do których doszło w kilku miastach Wybrzeża, była podwyżka cen wprowadzona na zaledwie jedenaście dni przed Świętami Bożego Narodzenia, obejmująca w szczególności artykuły spożywcze. Jako pierwsza zastrajkowała rankiem 14 grudnia Stocznia im. Lenina w Gdańsku, której pracownicy zażądali cofnięcia wprowadzonej podwyżki. Fala strajkowa stopniowo objęła inne miasta Wybrzeża – w tym Szczecin. Dla Stołczyna strajk miał dwa ważne akcenty. Pierwszym był udział pracowników Huty Szczecin w nim. drugim – śmierć jednego z mieszkańców pod Komitetem.

To właśnie 17 grudnia pracownicy Stoczni im. Adolfa Warskiego wyszli poza bramę zakładu kierując się w stronę Komitetu Wojewódzkiego PZPR. Do pierwszego gwałtownego starcia doszło w rejonie ulicy Dubois. W dalszej kolejności strajkujący podpalili KW PZPR oraz zaatakowali siedzibę Komendy Wojewódzkiej Milicji Obywatelskiej. W godz. 16:15–17:00 padły strzały pod KW MO.

Wśród szesnastu ofiar znalazł się mieszkaniec Stołczyna, Zygmunt Toczek. Oficjalne dokumenty pokazują jego adres zamieszkania w innym miejscu Szczecina, na ul. Morelowej 13. Jak jednak dowiadujemy się od kolegów zmarłego, mieszkał on na ul. Kościelnej, w latach dziecięcych uczęszczał też do Szkoły Podstawowej Nr 9 na Dąbrówki. Z. Toczek był zameldowany u rodziców, którzy w 1968 r. przeprowadzili się ze Stołczyna na Świerczewo. Pracował w tym czasie jako tokarz w warsztatach Zasadniczej Szkoły Metalowej.26-4308.jpg

Razem z Zygmuntem Toczkiem pod budynek KW PZPR  udało się wielu innych mieszkańców Stołczyna. Jemu jednak nie udało się wrócić. Toczek urodził się 7 sierpnia 1947 r. w Piotrkowie Trybunalskim. W chwili śmierci miał zatem zaledwie 23 lata. Pokłosiem jego śmierci były wydarzenia z 1 maja 1971 r., o których dowiadujemy się z dokumentów Instytutu Pamięci Narodowej. W czasie pochodu pierwszomajowego w 1971 r. uczestnicy nieśli transparenty z żądaniem ukarania winnych masakry grudniowej, szturmówki przybrane kirem i żałobne opaski. Na czele pochodu przedefilował brat Zygmunta Toczka, Henryk Toczek wraz z matką. Kiedy zapadła cisza podczas pochodu, Henryk Toczek wzniósł do góry zaciśniętą lewą pięść w czarnej rękawicy. Tego samego dnia brat Zygmunta Toczka po pochodzie pierwszomajowym zakłócił koncert zespołu Czerwono-Czarni na placu na Zamkniętej, gdzie odbywała się impreza pierwszomajowa. Wszedł na scenę i wezwał zgromadzonych do oddania hołdu ofiarom. Następnie, wobec braku reakcji bawiących się ludzi, wraz z dwudziestoma kolegami doprowadził do rozejścia się 500 uczestników zabawy. Został za to aresztowany i ukarany karą 5 tysięcy złotych grzywny.

60057140_2361463347430751_3026215857769414656_n.jpg
Zdjęcie legitymacyjne Zygmunta Toczka. Ze zbiorów Leszka Baranowskiego

Ze wspomnień uczestników wydarzeń wynika, że pracownicy Huty „Szczecin” brali udział w strajku od samego początku, choć z trudem można znaleźć oficjalne informacje na ten temat. Mamy wspomnienie p. Andrzeja Budy, który komentując wpis na temat grobów ofiar szczecińskiego grudnia napisał, że „W międzyczasie dotarły posiłki ze Stoczni „Gryfia”, Jachtowej, Huty „Szczecin” i już nie było siły zdolnej nas powstrzymać. Młodzież podpaliła Dom Partii„. A zatem wynikałoby z tego, że pracownicy byli obecni już pierwszego dnia protestów. Sam zakład jednak pracował póki co dalej, o czym czytamy w Kurierze Szczecińskim, z 18-19 grudnia: „HUTA „SZCZECIN” pracuje dziś podobnie jak wczoraj – załoga w pełnym komplecie. Nieprzerwanie trwa praca na wszystkich wydziałach.” Do strajku natomiast włączyli się już 19 grudnia pracownicy ze Szczecińskich Zakładów Nawozów Fosforowych.

Ponownie w numerze z 20 grudnia opisującym sytuację w mieście, poza wspomnieniem, że pracują elektrownia, wodociągi i gazownia, niezbędne dla funkcjonowania miasta, pojawia się też informacja: „Pracują też zakłady o ruchu ciągłym, jak np. Huta „Szczecin”, w których to zakładach przerwanie pracy miałby nieobliczalne i nieodwracalne skutki„.

prasówka.jpg
Wycinki prasowe z Kuriera Szczecińskiego

Nie oznacza to jednak, że pracownicy huty nie zsolidaryzowali się z pozostałymi uczestnikami strajku. Nocna zmiana z 18 na 19 grudnia nie wyszła z pracy, a robotnicy zarządzili zebranie i poprosili o spotkanie dyrektora. Wydaje się, że od tego momentu praca w hucie była zdezorganizowana, skoro czytamy w „Informacji dotyczącej wydarzeń na terenie kraju z dnia 22 grudnia 1970 r.” przygotowanej przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych w Warszawie, że „W dniu 21 bm. sytuacja strajkowa utrzymywała się ponadto: (…) w Hucie Szczecin…

Dopiero w poniedziałek, 21 grudnia rano przed siódmą, odbyła się w hucie masówka, czyli zebranie w zakładzie pracy. W wyniku jej prawdopodobnie został wysłany do stoczni im. Warskiego delegat z huty „Szczecin”, który dociera tam ok. 22 (trzeba pamiętać o tym, że w tych dniach nie działała też komunikacja miejska). Chciał on wejść do nowo zorganizowanego komitetu strajkowego i być łącznikiem między tymi dwoma zakładami. Strajk już jednak wygasał i 22 grudnia m.in. w hucie na swoje stanowiska wróciła straż przemysłowa.

Udział mieszkańców Stołczyna, pracowników huty czy dzisiejszego Fosfanu w wydarzeniach grudnia ’70 wydaje się być nieco zapomniany. Dzieje się tak być może dlatego, że sami nie pielęgnujemy pamięci o tych wszak smutnych wydarzeniach. Ale być może pewne szczegóły tego współuczestnictwa czekają jeszcze na ujrzenie światła dziennego. Warto w tym miejscu jednak zwrócić uwagę, że pomimo oddalenia od centrum wydarzeń, pomimo oczywistych problemów z komunikacją, stołczyniacy wykazali się determinacją, mimo wszystko wspierając protest stoczniowców.

*post zaktualizowany 15.05.2019 r. dzięki nowym informacjom uzyskanym od członków grupy Stołczyn Szczecin na Facebooku. Szczególne podziękowania dla p. Leszka Baranowskiego za udostępnienie fotografii Zygmunta Toczka.

Dodaj komentarz

Create a website or blog at WordPress.com

Up ↑